Taką prędkość utrzymywaliśmy już do samego Fort Worth, w okolicach Dallas w Texasie.
Zapowiadało się ciekawie, o 11:30 rano kolejnego dnia po ulicach Stockyards kowboje mieli pędzić małe stado krów. Wieczorem mieliśmy zarezerwowane bilety na RODEO !
Tym razem wszystko poszło zgodnie z planem. O 11:30 byliśmy gotowi z aparatem w centrum Stockyards. Pędzenie krów nie było dokładnie takie jak sobie wyobrażaliśmy. Krowy leniwie maszerowały ulicą, a kowboje eskortowali je wydając przeróżne okrzyki, czasami strzelali z bata. Bydło całkiem inne niż nasze polskie, łaciate mućki. Krowy z Texasu są wielkie, też trochę łaciate, ale cętki brązowo-białe. Do tego wieeeelkie, długie, zakręcone rogi. Nawet skusiliśmy się na zdjęcie na byku ;).
Artur opętany tym kowbojskim klimatem postanowił w końcu zakupić prawdziwe, ręcznie robione, kowbojskie buty. Sprawa nie była łatwa. Bardzo ciężko znaleźć odpowiednią cenę, rozmiar i design obuwia.
Na wieczorne show buty i kapelusz (który jedzie z nami aż z Anglii) były jak znalazł.
Tego dnia ukazał się też ciekawy deal na loty do USA. Wybieramy się w przyszłym roku do Kanady i trochę to nas zaciekawiło. Loty w niskich cenach były do Nowego Jorku i Chicago. Po krótkim namyśle, przeliczeniu dalszych kosztów i wstępnym ustaleniu terminów zdecydowaliśmy się na zakup. Jeżeli bilety nie zostaną anulowane polecimy z Warszawy przez Monachium do Chicago i wrócimy do Polski przez Amsterdam we dwoje za całe 341 EUR. Z Chicago do Kanady jest już bliziutko i nie będzie problemów z dalszym dojazdem.
RODEO. Wydarzenie miało miejsce w Cowtown Coliseum o 8.00 PM. Byliśmy chwilę wcześniej, aby wybrać odpowiednią miejscówkę i tak przez dobrze 40 min jeszcze bardziej wczuwaliśmy się w klimat. W głośnikach puszczano muzykę country, na środku areny stał ciągnik John Deere.
Całe przedstawienie rozpoczęło się odegraniem hymnu, najpierw Teksasu, a następnie USA. Koła na arenie zataczał biały koń, a na nim jeździec trzymający flagę USA. Rozpoczął od wolnego stępu i troszkę szybszego kłusu, następnie przyśpieszył do galopu. Na samym końcu hymnu był to już szybki cwał z pięknie powiewającą flagą.
Pierwszą dyscypliną w zawodach było 'bull riding', po naszemu ujeżdżanie byka. Kowboj ma za zadanie utrzymać się na rozszalałym byku przez 8 sekund. Utrudnieniem jest to, że przytrzymywać się może tylko jedną ręką. Jest to najprawdopodobniej najniebezpieczniejszy sport na świecie. Jak dla nas ciekawa rozrywka, ale na pewno nie chcielibyśmy spróbować własnych sił na arenie ;).
Po bykach kolej przyszła na mniej groźne, ale tak samo szalone konie. W Bareback Riding jeździec, podobnie jak z bykami może używać tylko jednej ręki.
Kolejną konkurencją na rodeo było łapanie na lasso młodego byczka. Tutaj koń i kowboj muszą współpracować, aby jak najszybciej złapać i obezwładnić byczka. Kowboj zarzuca lasso i zeskakuje z konia, biegnie do byczka, podrzuca go do góry łapiąc za kopyta i związuje razem 3 kończyny. Koń w tym czasie przytrzymuje ofiarę na linie, tak aby się nie wywinął. Duuużo było śmiechu, ale też i podziwu dla kowboi podrzucających mimo to że małe, to wystarczająco ciężkie zwierzęta do góry.
W zawodach brały udział również kobiety. Niektóre radziły sobie nie gorzej od mężczyzn.
W przerwie przewidziano atrakcję dla najmłodszych. Na arenę zaproszono wszystkie dzieci w wieku 8-12 lat i wypuszczono małego byczka z przyczepionym do ucha fantem. Dzieci miały za zadanie dogonić go i zabrać fant. Osoba, która to zrobiła wygrywała nagrodę.
Atrakcją dla jeszcze młodszych (do 8 lat) była pogoń za owcą.
Byliśmy w Teksasie.... byliśmy na rodeo..... wypadało pójść na stejka ;)
Tak powitał nas Texas
Bydło na ulicach Stockyards
Cowboy
Cowgirl
I właściciel byka :)
Przed areną
Rodeo
Biały koń i flaga USA
Szalony byk
Nie daje za wygraną i przegania clowny
Następna dzika bestia
Koń dostał rogiem w d... :)
Rozwścieczone zwierzę
Niektórych trzeba było wyprowadzać siłą
Albo wyciągać za ogon ;)
Ola
Podrzut byczkiem
Unieruchamianie kończyn
Czas stop (14 sek)
Dzikie i szalone konie
Jeździec walczy dzielnie
Nie daje za wygraną
Zawsze.... ;)
Pogoń za byczkiem
Łapanie na lasso
;)
Slalom
Kowboj i teksańskie piwko
Stejk dla kowboja i indyk dla Oli ;)
O świcie wyruszyliśmy do Dallas. Niedzielny poranek to dobry czas na odwiedzenie dużych miast, nie ma korków. Skierowaliśmy się prosto do Dealey Plaza, miejsce po środku 3 pasmowej drogi, oznaczone literą X, w którym został postrzelony ówczesny prezydent John F. Kennedy. Po przeciwnej stronie ulicy znajduje się Sixt Floor Museum, z którego domniemany zabójca Harvey Oswald 24 listopada 1963 roku oddał strzały.
Na naszej trasie tego dnia było odwiedzenie miejsca zamieszkiwanego przez znaną na całym świecie osobistość - Elvisa Presleya w Memphis w stanie Tennessee. Do przejechania kawałek drogi. Na miejsce dotarliśmy późnym popołudniem. Temperatury na zewnątrz nie zachęcały do spacerów. Objechaliśmy okolice posiadłości Graceland należącej do Elvisa. Atrakcje turystyczne dookoła domu gwiazdy są znacznie większe od zamieszkiwanej przez niego posesji. Ruch turystyczny w tym miejscu jest ogromy. Prawdziwych fanów nie odstraszała nawet mroźna pogoda.
Punkt X
Dallas, TX
Graceland TN
Auto Elvisa
Ola i Elvis Aaron Presley
Memphis TN
Memphis i posiadłości Elvisa dla nas były tylko 'przydrożną' atrakcją. Właściwym celem naszej wizyty w Tennessee była niewielka miejscowość Lynchburg. To stamtąd wypływa źródło znanego na całym świecie, cudownego trunku o leczniczych właściwościach Jacka Danielsa. Nazwa trunku pochodzi od imienia odkrywcy lub też jak kto woli jego wynalazcy Jaspera Newtona Jacka Daniela.
Odbywają się tam wycieczki dla przybyszów z całego świata. Zapoznaliśmy się z historią destylarni i dowiedzieliśmy się jak tak na prawdę powstaje Tennessee Sipping Whiskey. Sekret polega na wykorzystaniu do produkcji wyjątkowo czystej i bogatej w minerały źródlanej wody. Źródełko znajduje się na terenie destylarni, tuż obok pomnika Jacka. Wyprodukowany alkohol przesączany jest przez węgiel drzewny (również produkowany na terenie destylarni). W ten sposób eliminowane są wszystkie zbędne składniki i zanieczyszczenia. Beczki, w których leżakuje ulubiony trunek wielu z nas, także są produkowane w Lynchburg. Pokazano nam również miejsce, gdzie maszynowo do butelek trafia najlepszy wyrób - Single Barrel. Za cenę od 9 do 12 tys. dolarów, można stać się szczęśliwym posiadaczem specjalnie wyselekcjonowanej beczki tego wyrobu, rozlanej do około 240 butelek o pojemności 750 ml. W cenie zawarta jest również beczka i złota tabliczka z imieniem nabywcy umieszczona na terenie destylarni.
Jako, że miasteczko Lynchburg znajduje się w suchym hrabstwie (dry county) od czasów prohibicji, sprzedaż alkoholu na tym terenie do dziś jest zakazana. Istnieje tylko firmowy sklep sprzedający pamiątkowe butelki Jacka Danielsa. Co ciekawe whisky znajdujące się w tych butelkach jest zupełnie darmowe, płaci się tylko za wyjątkową butelkę.
Poznaliśmy już sekrety produkcji prawdziwej whiskey, nadeszła pora na równie słynny amerykański bourbon z Kentucky. Jim Beam. Dojechaliśmy tam troszkę za późno i nie załapaliśmy się już na wycieczkę, ale odwiedziliśmy równie ciekawy sklep z pamiątkami oznaczonymi logo Jim Beam.
Jack
Przed wycieczką
Produkcja węgla drzewnego
Źródełko
Kumple ;)
Sejf w biurze Jacka
Przy tym biurku zasiadał sam Jack
Składniki do wyrobu ulubionej substancji ;)
Exactly
Still House
Opary w tle
Beczki w cenie $100-$200
Beczki i to co z nich można zrobić
Jim Beam w Kentucky
Wystawa smakołyków
Pamiątkowe tabliczki
Prawdziwy BAR :)
Idą, idą... ;)
No nareszcie Ola prawdziwego byka dosiadła. Ola a mięso od krowy to jest .....BL.
OdpowiedzUsuńHahaha, nie, krowiny nie jadłam...;PP tylko pieczeń z indyka ;)
OdpowiedzUsuńOla.