poniedziałek, 21 października 2013

Atlanta - Miami

Ten brak czasu na pisanie bloga staje się już rutyną. Znowu kilka dni było meeega zakręconych i w biegu, a co za tym idzie nie było po prostu czasu tutaj zajrzeć i napisać kilka słów.

Tak jak wspominaliśmy wcześniej w Atlancie odwiedziliśmy Georgia Aquarium. Dotykaliśmy płaszczki i małe rekiny, widzieliśmy show z delfinami w roli głównej, bieługi, rekiny wielorybie, karmienie pingwinów i wydr (jak zobaczyłem, co one jedzą to aż im pozazdrościłem.... same owoce morza).

Z Atlanty MEGABUS zabrał nas do Orlando na Florydzie. Była to jak dotąd najdłuższa nasza trasa autobusem (ponad 8 godzin) i do tego autobus był pełen.
Na Florydzie już czekał na nas samochód w Hertzu, tym razem już nie Mustang tylko Mazda 2 ;). W Orlando nie zagościliśmy zbyt długo, ruszyliśmy prosto na Przylądek Canaveral do Kennedy Space Center. Po drodze zobaczyliśmy nasze pierwsze krokodyle na wolności. Całkiem ciekawe przeżycie.... aż ciarki przechodzą. Później wypatrywaliśmy już ich całą drogę.

Naszym celem była mała miejscowość 40 mil na wschód od Orlando, położona nad Oceanem Atlantyckim Titusville i sąsiednia Cocoa Beach. Od razu wskoczyliśmy do oceanu. Woda na prawdę była cieplutka.
Tego samego dnia wieczorem chcieliśmy dojechać jak najbliżej Miami, gdzie planowaliśmy spędzić kolejny dzień. Jechaliśmy wybrzeżem omijając autostrady. Odwiedziliśmy Palm Beach i Fort Lauderdale. Noc mieliśmy spędzić na Rest Area w okolicach miasta w samochodzie. I tutaj zaczęły się kłopociki ;). Google Maps zawiódł. Pokierował nas donikąd. Później jeszcze dobre 2 godziny pokrążyliśmy po autostradach w Miami w poszukiwaniu dogodnego miejsca do spania. Zaczynało brakować benzyny, a jak na złość nie mogliśmy natrafić na żadną stację. Na szczęście na oparach dojechaliśmy po paliwo i w ostateczności na Rest Area w okolicach Fort Lauderdale. Może nie tam, gdzie chcieliśmy, ale udało się przetrwać noc.

Pierwszą rzeczą z rana był prysznic. Nie taka prosta rzecz, jak by się wydawało. Musieliśmy dojechać do plaży, znaleźć miejsce parkingowe, ZAPŁACIĆ ZA NIE i w 12 minut (tyle była warta 25-centówka w parkometrze) w dwie osoby wziąć prysznic. Czyści i pachnący pojechaliśmy na miasto. Głównymi punktami było Little Haiti i Little Havana. Dzielnica  Małe Haiti nie zachęcała do spacerów, wydawała się bardzo podejrzana. Nie wysiadaliśmy z auta, objechaliśmy kilkanaście bloków dookoła w poszukiwaniu sklepu VooDoo, zrobiliśmy kilka zdjęć zza szyby samochodu i uciekliśmy stamtąd.
Mała Havana była bardziej przyjaznym miejscem, ludzie byli przyjaźniej nastawieni i uśmiechnięci. Przeszliśmy się po fabrykach cygar i zagraliśmy partyjkę w szachy z miejscowym dziadkiem w Maximo Gomez Park. Little Havana była niesamowicie pozytywnym miejscem, ale temperatura nie pozwalała dłużej szwendać się po mieście. Jedno, co mieliśmy w głowach to 'filmowa' plaża w Miami Beach.
Po baaaardzo długim poszukiwaniu parkingu i kalkulacji kosztów, udało nam się znaleźć miejsce dla naszej Mazdy za $15 (2 razy taniej niż większość parkinów), 3 bloki od Jazz Hostel. Szybki meldunek i wypad na plażę. Wcześniej specjalnie napisaliśmy drukowanymi literami o płatności za parking, żeby to zaznaczyć. Parkingi w Miami i innych miejscowościach na wschodnim wybrzeżu są wyjątkowo drogie, za cenę parkingu można sobie czasami kupić nocleg dla 2 osób.
Słynna plaża w Miami Beach robiła wrażenie, dzięki temu zdążyliśmy zapomnieć o naszych niemiłych, nocnych przeżyciach. Zajęliśmy się odpoczynkiem !!! ;).
Plaża tak nam się spodobała, że wróciliśmy na nią w nocy ;) Przecież bourbon z Nowego Orleanu się jeszcze nie skończył :-). W drodze powrotnej spacer promenadą wzdłuż wybrzeża. Trochę można by to porównać do letnich imprez w Mielnie.

Ostrzegano nas wcześniej przed Miami Beach, znajomi twierdzili, że miasto jest trochę przereklamowane. I prawda.... poza piękną plażą to miasto nie zbyt atrakcyjne. Warto raz tam pojechać i zobaczyć, jak to 'filmowe' miasto wygląda, ale naszym skromnym zdaniem, nie ma co tam za długo siedzieć tylko ruszać na Key West. Co też zrobiliśmy.

Ola i rekin

Artur i płaszczka

Zółwik

Rybki ;)

Artur w akwarium ;)

Konik morski

Show z delfinami

Seafood - jedzonko dla wydr

Rekin wielorybi


Meduzy

My z rybkami

Największy aligator na świecie

Kennedy Space Center

Kennedy Space Center

Kennedy Space Center

Cocoa Beach

Little Haiti

Maximo Gomez Park - partyjka w szachy

Cygara w pudełku...

... i twarz z pudełka ;)

Kierunek Miami Beach

Miami Beach

Policjanci z Miami ;-)

Jakaś gwiazda z flimu ;P

Młodszy ratownik WOPR na posterunku nocą ;P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz