Jak każdy wie, pogoda w górach jest nieprzewidywalna... Chmury zakryły wszystko. Parkingowy powiedział, że pół godziny temu można było wszystko ładnie zobaczyć, a teraz "Głowy" są za chmurami i nie wie, kiedy się pokażą może za 10 min, może za godzinę, może wcale. Zdecydowaliśmy się poczekać. Czas nie został zmarnowany, nadrabialiśmy zaległości na blogu i planowaliśmy dalszą podróż. Po ponad trzech godzinach, przy padającym śniegu wyłoniły się cztery skalne głowy. Byliśmy przeszczęśliwi (nie musieliśmy zostawać w Rapid City na kolejną noc). Szybka sesja zdjęciowa i dalej w drogę.
W tym samym rejonie miejscowi Indianie postanowili wyrzeźbić w skale inną atrakcję, która przyciągnie turystów: Crazy Horse Monument. Palce w tym przedsięwzięciu maczał też Polak, niejaki Korczak Ziółkowski. Nie podjeżdżaliśmy za blisko, tylko z daleka zrobiliśmy zdjęcie, jeszcze nieukończonej głowy Szalonego Konia (Indianie chcą 10 dolców od osoby za podziwianie z bliska ich słynnego przodka, my zrobiliśmy to za darmo z drogi).
Ola odśnieża auto w Rapid City
Mount Rushmore National Memorial
Taki widok zastaliśmy na miejscu ;)
I się pokazali...
Nie mogliśmy się nacieszyć ;-)
Kawiarnia na szczycie... (miejsce oczekiwania)
Jeszcze ostatnia fotka przed wyjazdem ;)
Crazy Horse - Szalony Koń
Czas, czas, czas,... ciągle nas goni! Wieczorem dotarliśmy do Deadwood. Miasto Calamity Jane i Dzikiego Billa Hickok'a. Tam punktem programu była wizyta na cmentarzu i odwiedziny grobów tych dwojga, ale było już za późno. Cmentarz zamykają o 5:00 pm.
No cóż, nie mamy nielimitowanego czasu w USA, ciężko było zdecydować, ale po prostu pojechaliśmy dalej. Nie zobaczyliśmy ani nagrobków, ani kopalni złota, których jest dużo w tym regionie (chyba już wszystkie nieczynne). Na szczęście kolejnego dnia czekały nas następne, niezapomniane wrażenia w Parku Narodowym Yellowstone... ;)
Droga przez góry
Deadwood
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz