Skorzystaliśmy z okazji darmowego parkingu przy ZOO i poszliśmy popatrzeć na "dzikie" zwierzęta ;). Słonie, antylopy, foki, węże, kilka małp i inne. Najśmieszniejsze oczywiście były małpy. Orangutany dostały po dyni i musiały się do nich dobrać... hehe ;) Śmiechu było co niemiara.
Route 66 - stacja benzynowa - nasze auto
Brama na "Dziki Zachód"
W Zoo...
Halloween ;)
Smacznego ;)
Looove ;*
Goryl ;)
Hipcio ;)
Słonik ;)
Na Dzikim Zachodzie przez całą drogę do Denver podziwialiśmy... wielkie nic. Przy drodze nie ma kompletnie nic oprócz pól, łąk, pastwisk. Teren jest niesamowicie płaski. Gdyby nie niewielkie zakręty na drodze moglibyśmy spokojnie zablokować kierownicę, włączyć tempomat i iść spać, a i tak byśmy nic nie przegapili. Z St Louis do Denver jest 1400 km i jedynym ciekawszym miejscem na tej trasie jest Kansas City. Olę głównie zainteresowała ogromna lotka do badmingtona (chyba przez zamiłowanie do tego sportu z dzieciństwa). Był to dobry powód do odwiedzenia miasta. Ruszyliśmy dalej przez wielkie NIC.
Wieeeelka Lotka ;)
Ciężka :D
Gdzieś na trasie
Zachód słońca na Dzikim Zachodzie ;P
Popołudnie i wieczór minęły na jeździe autem drogą I-70, wiało niesamowicie, musieliśmy troszkę odpocząć, zatrzymaliśmy się na noc w najtańszym hotelu - REST AREA (nasze auto - Chevrolet Equinox). Koszt to $0, tylko troszkę zimno, ale przecież jesteśmy dobrze przygotowani. Rano, a właściwie o świcie, kiedy tylko wstaje słońce, to i my z nim... aby nie marnować dnia, albo żeby nie spać w zimnie i w nie do końca super wygodnym posłaniu, pojechaliśmy dalej.
Nareszcie na horyzoncie pojawiło się miasto. Denver w stanie Kolorado. A tuż za nim ogromne góry. Rocky Mountain - Góry Skaliste.
Do Parku Narodowego Gór Skalistych wjechaliśmy od strony Boulder. Widoki i jazda - niesamowite... góry i skały, wielkie i potężne, przy nich człowiek wydaje się być okruszynką...
Do Parku wjechaliśmy drogą nr 7, po kilku kilometrach/milach 'wspinaczki' autem, w punkcie zwanym Many Parks Curve musieliśmy zawrócić (zamknięta droga). Postanowiliśmy, że wrócimy inną trasą... i tam dopiero przekonaliśmy się, jak bezlitosna może być przyroda. Mały potoczek, towarzyszący nam wzdłuż drogi, we wrześniu przerodził się w niesamowicie rwącą rzekę. Droga prowadziła nas wzdłuż tego, co pozostawił po sobie żywioł: obsunięte stoki, porwane domy, zmiażdżone auta i inne rzeczy, które stały na drodze. Rzeka zabrała wszystko... pozostawiła chaos. Nawet teraz po kilku tygodniach jesteśmy w szoku, jaki krajobraz zobaczyliśmy, chociaż zdecydowana większość zniszczeń jest już uprzątnięta, a drogi zostały na nowo otwarte.
Nic...
... i nic....
....i nasz HOTEL ;)
Park Narodowy Gór Skalistych
Ola z naszym autkiem ;)
Widok na Góry Skaliste
Pierwszy śnieg ;)
.... i więcej śniegu
Kamlotki ;)
Tędy przeszła powódź
Zniszczone auta
Więcej strat
...
Nie mogliśmy na dłużej przystanąć, czas nas goni nieustannie mimo, że jesteśmy o dzień do przodu... Nie mamy czasami nawet, kiedy zjeść, a więc jedziemy dalej... do Głów Prezydentów.
Nie spodziewaliśmy się takiej drogi. Trasa przez Kolorado, Wyoming i Dakotę Południową była długa i bardzo spokojna. Krajobraz przedstawiał łąki i pastwiska, zarówno po prawej jak i po lewej... ciągle to samo. W Wyoming mijały nas pociągi towarowe. Obok drogi znajduje się trasa kolejowa. Amerykańskie pociągi są dużo dłuższe od naszych krajowych. Napędzaną je zazwyczaj 2-3 lokomotywy z przodu i 1-2 z na końcu składu. Wagonów jest... no tego nie udało nam się policzyć, ale na pewno w okolicach 100-150. Nareszcie wieczorem dotarliśmy do Rapid City w Dakocie Południowej. Cdn...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz